niedziela, 2 listopada 2014

po loodzku o 11. Fashion Philosophy Fashion Week Poland...


Ja naprawdę uwielbiam Łódź! Jestem przekonana, że jest to najlepsze miejsce na polski tydzień mody. Ze względu choćby na rys historyczny nie można sobie lepszego miasta wyobrazić. Nie wspominając o niepowtarzalnym, industrialnym klimacie, w który wpisuje się idealnie tamatyka takiego wydarzenia jak Fashion Week.
Tak, tak - Łódź to nie tylko brudne i szare ulice Proszę Państwa! W Łodzi dzieje się bardzo wiele, choć już przywykliśmy do bezustannego narzekania - że nie ma tego, tamtego, źli ludzie, nic się nie dzieje, zło złem pogania, bród, smród, nędza i ubóstwo... i jeszcze ciągłe wypominanie braku typowego starego miasta. A tu proszę, teatry, kina, zabytki, festiwale - właśnie ileż ludzi było na ostatnim Festiwalu Światła? A podobno takie opuszczone miasto... Jakby ktoś miał wątpliwości i chciał popolemizować to zapraszam na wycieczkę...

Powracając jednak do ostatniego tygodnia mody, osobiście jestem lekko rozczarowana. Bardzo nie lubię tego uczucia, zwłaszcza jeśli chodzi o wydarzenie na które czekam, a szczególnie, gdy chodzi o Łódź. Niestety takie wrażenie pozostało i tak jak wiele razy nie mogę się zgodzić z niektórymi opiniami i artykułami, które dotyczą różnych wydarzeń, tak tutaj trudno zaprzeczyć. Nie rozpisując się jednak zanadto, stwierdzam, że nie żałuję obecności, ale po pierwsze pokazy na OFF OUT OF SCHEDULE były zdecydowanie ciekawsze niż na DESIGNER AVENUE, mimo że mamy tutaj do czynienia z początkującymi projektantami. To na samym początku powinno dać już wiele do myślenia... Na OFF-ie skłaniam się w stronę zaznajomionej Acephali - gdzie było widać koncepcję od początku do końca. Poza tym uwagę moją zwróciła Paulina Ptashnik i Zwyrd. To były pokazy zdecydowanie wyróżniające się pośród innych. Co do ALEI najlepszymi pokazami dla mnie był Michał Szulc i Jarosław Ewert - po prostu coś co by się chciało założyć. (Na Dawidzie Tomaszewskim nie zostałam, bo nie dotrwałam, a słyszałam, że pokaz interesujący, ale to też jest już zupełnie inna bajka.)
Absolutny minus stawiam Adze Pou i Nenukko i choć druga marka trzymała klimat przez cały pokaz, to jakość i wykonanie pozostawia dużo do życzenia już na pierwszy rzut oka.

Po drugie oczywiście przy tej okazji należy wspomnieć o spotkanych gościach bo oni także budują rangę i odpowiednią atmosferę. Osobistości było zdecydowanie mniej niż na poprzednich edycjach. "Państwa przebranych"  czyli przedstawicielstwa rzekomego "street fashion" też jakoś nie za wiele... Nawet tego szkoda, bo jakby nie było stali się już częścią tej imprezy. Ponadto dość kiepsko dobrani sponsorzy nagród - podupadające linie lotnicze, to nie jest dobra wizytówka dla wydarzenia o tej skali. Podobnie z nagrodą przyznawaną dla projektantów przez Macademian Girl, mimo całej sympatii do Jej osoby, bloga i gestu jaki podjęła, to jak już na wspomnianą wcześniej skalę imprezy, przyznane wsparcie finansowe, a dokładnie jego wysokość była moim zdaniem nie na miejscu. Myślę, że w tej kwestii mogliby się wypowiedzieć studenci projektowania ubioru z różnych szkół w Polsce, o zagranicznych nie wspominając.

Można by tu jeszcze poruszyć kwestie finansowe i organizacyjne - czyli to jakie długi polski tydzień mody pozostawia miastu i ludziom, którzy przy nim pracują, ale tu nie ma co się rozpisywać, tylko należałoby w końcu z tym zrobić porządek.  

I cóż? Znów zamknięte koło? Aby zrobić coś z branżą 'modową' w Polsce trzeba by sobie wziąć na poważnie do serca motto jednej z największych korporacji i "Zacząć poziom wyżej".

Trzymam mocno kciuki i wierzę, że z kolejną edycją będzie tylko lepiej!

Wasz Gniewko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz